"Krótki" długi weekend na Mazurach

Rejs

 

Tym razem mały powrót do korzeni, czyli wypływaliśmy ze Sztynortu i portu Tiga jacht. 
 
Ale wcześniej wesoła, nocna podróż przez nasze coraz lepsze drogi. I tak zeszło długo, ale w TAKIM towarzystwie kto by sie nudził. Wyjazd z Tarnowa we środę o g. 20, godzinę później przejazd przez Kraków i punkty zbiórek. Warszawa o północy pusta, a ranek w Sztynorcie przywitał nas całkiem przyjemnym wietrzykiem. 

 

tl_files/kanajacht/aktualnosci/Kto-to-jest.gif

Odbiór łódek, szybkie zaokrętowanie się, krótkie przeszkolenie dla całkiem nowych żeglarzy, śniadanie i na wodę.  Wiało solidne 4 w skali Bf a Łabędzi szlak kusił malowniczymi przesmykami pomiędzy trzcinami i wysepkami. Niektórych skusił nawet o 4 rano ! (bo byli wcześniej już w porcie). My niezwłocznie po zwiedzeniu Zęzy na Dargin i Kisajno. Po drodze obiad a później postój w Satnicy wodnej Stranda w Giżycku. Wieczorem czekało na nas przygotowane ognisko i grill. 
Drewniana altana na cyplu, z trzech stron woda, ognisko odbijające się na nocnych falkach pomieszane z blaskiem gwiazd. Do tego trochę szant, dobrego jedzenia, mnóstwo śmiechu i zdecydowanie za krótka noc. 
Słoneczny poranek za to obudził szybko. Niegocin czekał i wołał. Starym Kanałem Giżyckim szybko zameldowaliśmy się na jego wodach. Żegluga na drugą stronę jeziora. Popołudniowa kąpiel w zatoce przed wejściem na Niałk Duży i trasa do Wilkasów. Trochę na skróty bo wprost przez piaszczysta łachę na środku jeziora. Port PTTK dosyć pusty, szybki prysznic i na kolacje pokosztować regionalnych specjałów. Oj .... było pysznie, płocie, okonie delikatnie podlane lokalnymi nalewkami i winami w kilkunastu smakach. A później pierogi nadziewane szczupakiem. Miam ....
Po obżarstwie wszystko trzeba było wyskakać przy dźwiękach szant w tawernie w porcie. Obowiązkowo. Znowu za krótka noc, myślę że to jakaś zmowa Neptuna z przyrodą żeby szybko wracać na wodę. A rankiem brak kawy w tawernie, chociaż ... na jej brak w zasadzie nikt później nie narzekał. Kanałem Giżyckim na Kisajno i miała być kąpiel w Zimnej zatoce ale złamana brama i awaryjne stawianie masztu trochę zmieniły nasze plany. Znów za to piękna pogoda, przyjemny wietrzyk i żegluga wśród wysepek do Sztynortu.

 

A wieczorem było "GRUPA !!!!!" - chyba za to hasło w "Córce rybaka" już nikt nas nie lubi, zjedliśmy im wszystkie ryby jakie mieli w tym jeden nowy gatunek - drapieżną sielawę ha ha, Po za tym standartowo okonie, szczupaki i sandacze. oczywiście wcześniej poprzedzone walka o stoliki nawet mimo rezerwacji już sprzed 2 dni. Wieczorem koncert szantowy w amfiteatrze, a o nocy juz nie pisze bo znów to samo. Ranek znowu wietrzny i chłodniejszy, pożegnalny odcinek rejsu na jezioro Dobskie do zatoki Rajcocha. Strefa ciszy, choć dla nas nie miało to różnicy bo silnik od 2 dni i tak zepsuty. 

 

I nie wiedzieć czemu już koniec, Sztynort keja nr 12 - wydawało sie jak byśmy wcale nie odpływali, że dopiero godzinę temu zawitaliśmy w gościnne progi Tigi i cały rejs przed nami. Niestety rzeczywistośc nieco okrutniejsza. Zdanie jednostek, plecaki do samochodów i wspólny pożegnalny toast za rejs, Neptuna, załogi i sterników w Zęzie. 

 

Poniedziałek rano - Kraków / Tarnów. Pożegnanie i znów oczekiwanie na kolejny rejs.
 
Dziękuję wszystkim uczestnikom rejsu za wspaniała zabawę, towarzystwo i wspólne żeglowanie. 
Dziękuje sternikom i wszystkim którzy pomagali w organizacji rejsu : Oli, Karolowi, Rafałowi i Krzyśkowi. A Jackowi za gitarę i pierwsze komercyjne fałszowanie "Marysi" :) 

 

Do zobaczenia znów na mazurskich szlakach ...

 

Robert

Galeria zdjęc z rejsu >>>

Wróć