Mazury 2014 - "To wszystko było, minęło - zostało tylko wspomnienie... "

Mazury 2014


"To wszystko było, minęło - zostało tylko wspomnienie... "
                                                                                  EKT Gdynia


Cóż ... pozostało nam już tylko zaśpiewać sobie szantę EKT i czekać na kolejną Mazurską wyprawę z KANA jacht. Było deszczowo, było słonecznie, były nowe porty... było pięknie żeglarsko, jak zawsze z Wami.

Zgodnie z naszą tradycją, XII rejs na mazury zaczęliśmy w ostatni dzień roku szkolnego. Szybka, nocna podróż do Krainy Wielkich Jezior Mazurskich i już od rana mogliśmy cieszyć się widokiem Portu Keja w Węgorzewie. Tu stałe punkty naszej wyprawy : podział na załogi, przydzielenie sterników, oprowiantowanie jednostek, zaokrętowanie, wstępne szkolenie. Stopniowo kolejne załogi opuszczały port i Węgorapą płynęły na spotkanie wiatru i żeglarskiej przygody. Pierwszy dzień w miarę spokojny, bez pokonywania bardzo długich tras, tak żeby nowi adepci żeglarstwa mogli spokojnie wdrożyć się do życia na jachcie. Wieczorem przycumowaliśmy do keji w porcie Zatoka Kal na jeziorze Święcajty. Mecz siatkówki pomiędzy uczestnikami obozu a kadrą (nasi górą), nabożeństwo, wspólne ognisko, pieczenie kiełbasek i szanty. Kolejny dzień tradycyjnie rozpoczął się poranną Mszą Św., później śniadanie i w drogę. Jeziorami Mamry, Kirsajty, Dargin, Kisajno, kanałem Niegocińskim, jeziorem Niegocin dotarliśmy w godzinach wieczornych do portu Wilkasy. Tym razem nowa marina PTTK. Żeglarzom/kibicom udało się zdążyć jeszcze na mecz mistrzostw świata. Rankiem po codziennej Mszy św. i śniadaniu kąpiel w parku wodnym. Kolejny dzień to jeziora: Niegocin, Boczne, Jagodne, Tałty, Mikołajskie i port docelowy – Mikołajki. We wtorek kurs do portu Korektywa w miejscowości Piaski na jeziorze Bełdany. Po drodze zwiedzanie osady Galindów. Galindowie byli plemieniem bałtyckim zamieszkującym tereny obecnych Mazur, pomiędzy dzisiejszym Olsztynem i Szczytnem a południowo-zachodnimi krańcami Litwy. Okres bytowania Galindów na tych terenach datuje się na około V w. p.n.e. - XIII w. n.e. Następnego dnia Msza Św., śniadanie i w drogę. Tym razem znowu dodatkowa atrakcja, śluzowanie w Guziance. Na szczęście obyło się bez długotrwałego czekania w kolejce i przepuszczania statków Białej floty. Dalsza żegluga jeziorem Guzianka Wielka, Nidzkim do portu w Krzyżach. Po drodze delikatna obawa o wiatr, bo zaraz po minięciu miejscowości Ruciane Nida obowiązuje strefa ciszy i zakaz pływania na silniku. Na szczęście dmuchało, pod koniec nawet trochę w nadmiarze a port Krzyże przywitał nas niezła ulewą. Ale nawet ulewa która skończyła się ok. 20 nie ostudziła zapału załóg na rewanż z kadrą w meczu siatkówki. I tu chciał bym przypomnieć przegranej drużynie o zaległym talerzu smażonych okonków. Czekamy wciąż !!!!. Ten port był przełomowy bo od tego miejsca zaczyna się nasza droga powrotna. Znów poprzez Guziankę (tym razem tłoczno i co niektóre załogi śluzowały się dopiero ok. godz. 16) do Wierzby. Niestety w porcie tłok i brak miejsc dla naszej 11-sto okrętowej flotylli, Mała korekta planów i znów Mikołajki. Następny dzień to kurs na Giżycko, tym razem port Ekomarina chętnie nas przygarnął na noc. I już sobota, zleciało jak zawsze nie wiedzieć kiedy, dopiero ognisko na rozpoczęcie a tu już Sztynort. Wieczorem chrzest dla nowych żeglarzy i ognisko z pieczeniem kiełbasek i wspólnym szantowaniem, na pomostach głośno a do snu kołysały nas dźwięki muzyki żeglarskiej z koncertu który odbywał się w tawernie. Niedzielny poranek to sprawdzian tego co się nauczyliśmy, po śniadaniu i Mszy św. udział w regatach żeglarskich. Jachty dowodzone i prowadzone wyłącznie przez załogantów, oczywiście pod milczącym nadzorem sterników zobowiązanych reagować tylko w przypadku kłopotów. Wierzcie mi … 70 osób pędzących z amfiteatru do keji z przycumowanymi jachtami by jak najszybciej wystartować budzi grozę wśród pozostałych żeglarzy. Oczywiście „nie biegamy po pomostach” jakoś umknęło wszystkim. Nawet Arturowi, który ledwo zdążył na swoją łódkę.  Meta u ujścia Węgorapy na jeziorze Mamry. Wygrała załoga jachtu „Lewy”, (gratulujemy !!!) co odnotował skrupulatnie komisarz regat Kap. Antoni. I już zostało tylko kilka ostatnich chwil na wodzie, Węgorapa czule odprowadziła nas do portu, pożegnała i odebrała obietnice że za rok znowu przypłyniemy. W porcie czyszczenie łodzi, wyokrętowanie załóg i zdanie jednostek pływających bosmanowi Portu Keja Węgorzewo. Wspólny wypad załóg na ostatnią pizze i … do autokaru. Poniedziałek rano – jesteśmy w domu.

 

To 6 wersja tekstu a i tak zastanawiam się czy nie pisać od nowa, bo nie sposób oddać w tych kilku linijkach opisu wszystkich widoków, emocji i przeżyć które dane nam było doświadczyć.  Bardzo dziękuje wszystkim uczestnikom rejsu, mam nadzieje że były to dla Was niezapomniane wakacje i początek przygody z żaglami. Chciał bym żeby to tylko podrażniło Waszą chęć na dalsze żeglarskie eskapady i liczę, że znów razem się spotkamy gdzieś na błękitnych wodach Mazur.

 

Gorące podziękowania dla całej kadry, bez Was ten rejs by się nie odbył. Dziękuje motorowi naszych poczynań ks. Arturowi oraz wszystkim pozostałym:  Oli, Antoniemu, Staszkowi, Rafałowi, Bogdanowi, Bartoszowi, Przemkowi, Karolowi, Tomkowi i Maćkowi. 
 

Specjalne podziękowania dla tych którzy pomogli mi w przygotowaniu rejsu: Oli, Arturowi i Rafałowi, mam nadzieje że uśmiechnięte i zadowolone twarze uczestników były wystarczającą rekompensatą.


Z żeglarskim „Ahoj” Komandor Robert 

Zapraszamy do oglądniecia galerii zdjeć z rejsu 

Wróć